9.04.2020
Święty wizerunek na czas pandemii
Kochani nasi Przyjaciele!
W tym wyjątkowym czasie przymusowej izolacji i pustych kościołów, kiedy na zakończenie każdej Eucharystii śpiewamy uroczyście suplikację do Mocnego a Nieśmiertelnego Świętego Boga, towarzyszy nam umieszczona nad tabernakulum kopia cudownego Obrazu Matki Boskiej Sulisławskiej. Jest to cieniuteńka (kilkumilimetrowa) deseczka o wymiarach 22×22 cm. Mała i kruchuteńka drewniana tabliczka zamalowana z obu stron. Na jednej z nich – rewersie, artysta namalował Veraicon, czyli tzw. chustę Weroniki. Na awersie obrazu zaś przedstawiona została scena bardzo wyjątkowa, symboliczna, eucharystyczna.
Jest to Chrystus stojący w studni/tłoczni, w której ugniata się nogami winogrona, uwalniając sok, wypływający ze zmiażdżonych w studni owoców który trafia potem do pojemników. Jego ciało jest umęczone, na dłoniach i boku widać rany męki krzyżowej. Na głowie wieniec cierniowy. Twarz lekko przechylona, zmęczona, ze spojrzeniem utkwionym w spoglądającym ku Niemu człowiekowi. To właśnie człowiekowi sulisławski Chrystus ukazuje przebite dłonie. Cała postać Zbawiciela jest jak jedno wielkie wyznanie miłości: „Zobacz jak cię kocham człowieku!”
Tuż za Chrystusem, poza tłocznią, od tyłu podchodzi do Niego Maryja. Jest cała w żałobie, z wyrytym na twarzy bólem. Swoje matczyne oczy kieruje na Syna. Jest cała kruchuteńka, delikatna, umęczona podwójnym cierpieniem. Lewą ręką obejmuje ukochanego Syna, jak gdyby chciała Go uratować, ulżyć w okrutnym cierpieniu. Prawą, dotyka rany przebitego serca Jezusa. Wydaje się, że gdyby mogła, zebrała by wszystką krew w dłoń, aby nie uronić ani kropli, alby zachować, ocalić. Takie są matki. Taka jest Maryja, cierpiąca razem ze swoim Synem.
To przedstawienie powstało w II poł. XV w. i jest jednym z ostatnich takich zachowanych malowideł szkoły krakowsko-sądeckiej. Jego fachowa, typologiczna nazwa brzmi po łacinie „Misericordia Domini” – Miłosierdzie Pana. Powstało ono jako wieczko od pudełka – bursy, w której kapłani nosili Najświętszy Sakrament do chorych. Na wstążeczce zarzucali skrzyneczkę na szyję. Kiedy wędrowali do chorego, wierni mogli widzieć obraz z Chrystusem w studni i Maryją. Kiedy modlili się przy cierpiącym, otwierali bursę i oczom wszystkich ukazywały się święte dary, którym towarzyszyło oblicze z chusty Weroniki. Eucharystia i cierpienie. Cierpienie Boga z cierpiącym człowiekiem. Miłość!
Oba przedstawienia miały wzbudzić w patrzących głęboką wiarę w realną obecność Chrystusa w konsekrowanym chlebie. Zwłaszcza zaś obraz z tłocznią. Tłocznia bowiem z wyciśniętym z winogron winnym sokiem to obraz kielicha, umęczone ciało to Chrystus obecny w Hostii, a stojąca za Nim Maryja to obraz Kościoła, który zrodził i ciągle zradza tę Tajemnicę w Sakramencie Eucharystii.
Artystyczny poziom namalowanych postaci jest bardzo wysoki. Od samego początku deseczka była arcydziełem sztuki sakralnej. Żadna kopia nie jest w stanie oddać tego, co się widzi i czuje, gdy można choć na chwilę zatrzymać się przed oryginalnym obrazkiem w Sulisławicach.
Wizerunek ten został otoczony przez mieszkańców ziemi sandomierskiej wielką czcią. Trafił tam w skutek bardzo zawiłej i dziwnej, żeby nie powiedzieć wręcz cudownej historii. Tak samo zadziwiająca była historia jego kradzieży i powrotu do Sulisławic w 1993 r. Choć obrazek jest maleńki, od samego początku przyciągał do siebie tłumy. Zasłynął z wielu cudów, uzdrowień, zwłaszcza zbiorowej ochrony w obliczu zaraz szalejących w dawnych czasach na tych ziemiach. Dlatego przynieśliśmy go do kościoła i umieściliśmy nad tabernakulum, aby właśnie przed tym wizerunkiem błagać o uwolnienie nas od tego co obecnie przeżywamy, od koszmaru pandemii, która rozpaliła cały świat.
Kochani, zapraszamy Was do tej naszej modlitwy. Być może uda nam się kiedyś zorganizować jednodniową pielgrzymkę do Sulisławic, by dziękować Bogu za wszelkie łaski. Dziś zaś przed tym wizerunkiem chcemy dziękować za eucharystyczną Obecność Pana pośród nas, za Kościół i za kapłaństwo. Wiemy, że w sakramentach, zwłaszcza w Eucharystii, Pan nas obmywa z naszych win i grzechów. To jest Jego największy dar, jakiego doświadczamy w Kościele Świętym każdego dnia.