10.04.2020
O paschale słów kilka...
Kochani!
Pozdrawiam najserdeczniej z naszego „zabarykadowanego” klasztoru na Łobzowskiej. Ten czas pozwolił, szybciej niż myślałem, wziąć się za pracę przy tegorocznych paschałach. Dla mnie to zaszczyt, ponieważ paschał, w noc Wigilii Paschalnej zajmuje jedno z centralnych miejsc. Postanowiłem napisać choć kilka słów na temat tego, co tegoroczny Paschał prezentuje ikonologicznie.

Jest to kompozycja nawiązująca do ikonograficznego typu przedstawieniowego zatytułowanego „Zstąpienie Chrystusa do Otchłani”, który na przełomie od IX do XIII w. należał do najbardziej rozpowszechnionych paschalnych typów przedstawieniowych Kościoła tak na Wschodzie jak i na Zachodzie. Obecny na ikonach, obrazach, rotulusach paschalnych, z których najwięcej zachowało się na terenie Włoch, komunikował najistotniejszą treść chrześcijańskiej wiary: Zmartwychwstanie Chrystusa. Wyrugowany na Zachodzie przez Renesans, dopiero teraz typ ten powoli powraca w obszar liturgii i sztuki sakralnej Chrześcijaństwa zachodniego.
Przyzwyczailiśmy się wyobrażać sobie Zmartwychwstanie Chrystusa jako figurę Pana wychodzącego z grobu, z uniesioną w geście Victorii prawicą, często stąpającego po kościach lub czaszce Adama, obrazujących śmierć, którą jak „lwa i smoka podeptał”. Taki Chrystus trzyma w ręce chorągiew zmartwychwstania, a dokładnie rzymskie labarum, czyli proporzec wojenny rzymskich legionów (vexillum), niesiony uroczyście przed cesarzem w uroczystych paradach wojennych po odniesionym zwycięstwie. Nasz zmartwychwstańczy herb to nic innego jak labarum, tyle że ze stylizowanym na rybi ogon częścią dolną, co w jakiś sposób przypomina o paschalnej figurze Jonasza.
Prawosławny Wschód, choć zna dobrze obraz samotnie wychodzącego z grobu zmartwychwstałego Chrystusa, nigdy nie przyjął tego typu przedstawieniowego za zasadniczy, ale pozostał wierny „zstąpieniu do Otchłani”, które zresztą, jako dogmat pochodny, znajduje się w Składzie Apostolskim (Symbolu Apostolskim) oraz w IV modlitwie Eucharystycznej także naszego Kościoła.
Na czym polega owa delikatna różnica? Chodzi o aspekt komunionalny Zmartwychwstania Chrystusa. Dla antycznego Chrześcijaństwa Powstanie Chrystusa z martwych to akt solidarności z całą ludzkością. Chrystus stał się wierny człowiekowi przyjmując bez grzechu konieczność śmierci. Dla Ojców ważnym był fakt, że Chrystus nie miał swojego grobu ale musiał go pożyczyć od Józefa z Arymatei, bo na cmentarzu nie ma miejsca dla Boga. Cmentarz w medytacji starochrześcijańskiej to owe biblijne zagajniki, w których skrył się po grzechu przed szukającym go Ojcem Adam. Był przekonany, że właśnie tam Bóg nie odnajdzie go nigdy, bo Boga w śmierci nie ma. Ona jest Jego totalnym przeciwieństwem. Tymczasem Stwórca, szukając swoich dzieci, zstąpił aż w śmierć! Nie po to aby w niej pozostać, ale by wyszarpać z jej szponów całą ludzkość. Dlatego wyjście Zmartwychwstałego Pana z Szeolu, miało zawsze w teologii charakter społeczny, komunionalny, wspólnotowy.
Do czasów renesansu nie znano Chrystusa zmartwychwstającego w pojedynkę, ale zawsze z ludzkością, z Adamem i Ewą, z Janem Chrzcicielem, z Dawidem, Salomonem, Jeremiaszem i Izajaszem. W prostszej wersji ludzkość ta graficznie przedstawiana była pod postacią osoby Adama ubranego w zieleń, czyli kolor ziemi dającej życie (H’Adam – Ziemia). W bujnej teologii syryjskiej antyku chrześcijańskiego Chrystus wręcz zarzuca sobie martwą ludzkość na ramiona, jak zagubioną owieczkę. Stąd jednym z najstarszych typów Zmartwychwstania jest typ Dobrego Pasterza, tak ulubiony i często spotykany na sarkofagach starochrześcijańskich. Wystarczy zobaczyć zbiory Pio Cristiano w Muzeach Watykańskich, aby się o tym przekonać.
Pięknie tą myśl wyraża tekst liturgii maronickiej (syryjskiej) z Wielkiej Soboty:
O Dobry Pasterzu, szukając twojej owieczki uniżyłeś się, wzniesiony zostałeś na drewnie stamtąd, z góry widziałeś, że stała się prochem; zstąpiłeś więc ku niej do wielkiego Szeolu, pochyliłeś się nad prochem, wezwałeś ją swoim głosem, podniosłeś ją, położyłeś ją na ramionach i przywiodłeś ją z powrotem do Nieba.
Podobnymi słowami wyśpiewuje zstąpienie Chrystusa do Szeolu święty diakon Efrem:
Pasterz wszystkiego zstąpił
by szukać Adama, owieczkę która się zagubiła;
na swoich ramionach ją niósł, podnosząc ją.
Stał się ofiarą dla Pana (Ojca) stada.
Błogosławione niech będzie Jego zstąpienie!/Efrem Syryjski 306 – 373, Inni sulla risurrezione 1, 2./
W innej poezji Efrema gest paschalny schodzącego do Otchłani Chrystusa opisany został takimi słowami:
Miłosierny, wychylając się, ujrzał duszę w otchłani
i znalazł sposób, aby ją podciągnąć.Chociaż mógł ją ocalić prostym gestem,
w swym dziele przepasał się miłością do niej,
przyodziewając się w człowieczeństwo.Przyjął jej dziecieństwo, aby doprowadzić ją
do prawdziwego poznania. Grał jej na swej cytrze
pokorne melodie, aby mogła osiągnąć chwałę.Wzniósł krzyż do nieba, aby dzieci Ewy
mogły powstać i stanąć wobec tego co niebiańskie./Efrem Syryjski 306 – 373, Inni sul digiuno 3, 6./
czy:
On powstał i uniósł Adama ku swojej chwale.
Błogosławiony ten, który zstąpił, przyodział się w Adama i wstąpił!/Efrem Syryjski 306 – 373, Inni sulla verginità 16,9./
czy:
Chrystus przyszedł szukać Adama, który zaginął,
Przyszedł, aby sprowadzić go z powrotem do Edenu
przyodzianego w światłość./Efrem Syryjski 306 – 373, Inni sulla verginità 16,9/
Inny wielki Ojciec Kościoła, Maksym Wyznawca (580 – 662), uchodzący za największego mistyka i pisarza chrześcijańskiego siódmego wieku, komentując przypowieść o zabłąkanej owcy (Łk 15, 4-7), wyraził taką myśl:
Tego właśnie człowieka, który jak owca się zagubił, w swojej opatrzności Chrystus, jako Pasterz, szukał i odnalazł, położył go na swoich ramionach i przywiódł go z powrotem do swego stada.
Logos, ten, który jest Mądrością, rozświetlając, na sposób lampy własne ciało w świetle swojej boskiej natury, odnalazł swój pochowany pod namiętnościami obraz, pozbawiony pierwotnego piękna; i z tegoż odnalezienia uczynił powód wielkiej radości.
/Maksym Wyznawca, Problemi 31: PG 91, 1273D/
Tak więc biała sylwetka Zmartwychwstałego przedstawia Go w momencie, w którym unosi się, jak „narciarz” na rozbitych i skrzyżowanych wrotach Otchłani. Otchłań, w smętnych kolorach czerni, popiołu i ciemnego niebieskiego, przyjmuje symboliczną formę sarkofagu. Jest kontrastem wobec świetlistości chwalebnego Chrystusa, czerwieni Jego mandorli i zieleni szat Adama. Wszystko, co otacza Chrystusa przenicowane jest odcieniem złota. Kontrast ten podkreślają także obłe i łagodne gesty sceny górnej.
Czerwień w palecie kolorów sztuki sakralnej i ikony jest kolorem Bóstwa. Zieleń, jak już wspomniałem, to obraz nowego życia Adama. Biel to kolor chwały (obok purpury i złota) i Ducha Świętego. Dlatego właśnie powiewająca ku górze część szaty Chrystusa przyjmuje formę Ducha Świętego, który w Miłosierdziu Ojca przez Syna ożywia Adama – całą ludzkość. Owy fragment powiewającego płaszcza Chrystusa jest też ikonograficznym obrazem jego Boskiej chwały.
Cała ta scena wpisana jest w mandorlę. Mandorla, to forma otrzymana z dwóch nachodzących na siebie okręgów. Okręgi te są symbolem całego Bóstwa i całego człowieczeństwa wcielonego Logosu. Otrzymany w ten sposób kształt migdału, który pojawia się także w herbie zmartwychwstańców, zwiększa głębię swojego koloru z jasnej ku coraz ciemniejsze i nasyconej. W ikonach, nie przez przypadek, jest tych sfer zwyczajowo trzy. W tradycji oznaczało to niepoznawalność Tajemnicy Boga dla człowieka, nieprzeniknioność Misterium Wcielenia. Bóstwo przyjmując w sposób cudowny to, co ludzkie, poprzez człowieczą naturę Wcielonego Słowa zstępuje w obszary śmierci ożywiając wszystko, co zostało stworzone (dogmat chalcedoński: nie może być zbawione to, co nie zostało przyjęte).
Chrystus trzyma w lewej dłoni lancę. Jest Boskim Kawalierem – Rycerzem. Zadaje Śmierci – Otchłani decydującą, śmiercionośną ranę. Dokładnie tak jak w przez cały okres paschalny śpiewają w świątecznym troparze Bizantyjczycy:
Chrystus powstał z martwych, śmiercią śmierć pokonał
i oczekującym w grobach życie podarował.
Nad sceną oczywiście dominuje Krzyż, jako główne narzędzie wygranej bitwy – jest chwalebny, złoty. W niego zostanie wplecionych pięć ran Chrystusa, znaki Jego wiecznej Miłości względem ludzkości. Obok krzyża, jak zwykle, A i Ω.
Ufam, że się Wam ten paschał spodoba. Kiedy minie okres wielkanocny, nie zapominajcie o nim. Zawsze przerażały mnie kościelne zaplecza, gdzie wyrzucano te szczególne świece, trochę jak śmieci. Jest to o tyle smutne, że w czasie Liturgii Paschalnej okadzamy je, oddajemy im cześć podobną do tej, z jaką odnosimy się do Krzyża, Ewangeliarza i ikon. Dokładnie dlatego, że paschał jest woskową ikoną Zmartwychwstałego Chrystusa. Traktowanie paschału w ten sposób może świadczyć, że liturgia przypomina nam bardziej przedstawienie teatralne, w którym wszystko co jest użyte, pełni jedynie rolę rekwizytu.